8.05.2015

Chapter One

Stella's POV
Po całym Brigestone High School rozległ się głośny dźwięk dzwonka, sygnalizującego 20 minutową przerwę. Niemal ze wszystkich klas wylecieli znudzeni nauką i ciągłym gadaniem nauczycieli, uczniowie, łącząc się po drodze w swoje grupki i zmierzając na stołówkę. W okół było słychać mnóstwo szeptów i chichotów, co potrafiło niemal przyprawić o ból głowy. Na mojej twarzy pojawił się niemały grymas, widząc co tego dnia serwowali na lunch. Na sam widok rzadkiego gulaszu z roztłuczonymi ziemniakami, poczułam jak moje śniadanie, zjedzone już dosyć dawno, idzie w innym kierunku, niż powinno iść. Sięgnęłam więc tylko po truskawkowego shake'a, nie wysilając się nawet, by przywitać się z kucharką o groźnym spojrzeniu i napisem "bez kija nie podchodź" wypisanym na jej wysokim czole. Ruszyłam zgrabnym krokiem w kierunku stolika, przy którym już czekali moi przyjaciele, ci bliżsi i ci, o których nawet zbyt dużo nie wiedziałam, oprócz tego, że od kiedy uczęszczałam do tej szkoły i zdążyłam wyrobić sobie w niej odpowiednią opinię, ciągnęli się za mną jak smród. Uśmiechnęłam się sztucznie na ich widok, co od razu odwzajemnili. Zajęłam miejsce, między szaloną i nieobliczalną dziewczyną z kruczoczarnymi włosami, a nieco cichszą, jednak równie zakręconą szatynką. Mogłabym przeprowadzić całodobowy, a może nawet i dłuższy monolog, na temat moich najlepszych przyjaciółek. Tak naprawdę tylko Elody i Megan były tymi prawdziwymi. Wśród 6 osób, siedzących przy tym stoliku, tylko one znały moje wstydliwe sekrety i te mniej, jako pierwsze wiedziały w kim się zadużyłam w danym okresie czasu i tylko z nimi potrafiłam leżeć na łóżku, patrząc w mój czarny sufit, który przemalowałam, gdy miałam 12 lat, ponieważ uważałam, że jeśli wszyscy mają białe, to czemu ja mam być taka sama. Potrafiłyśmy tak leżeć i leżeć, nic nie mówiąc, prócz "podaj mi lody czekoladowe" by po chwili dodać "teraz te waniliowe", a na dywanie leżało już z 10 pustych pudełek. Czułyśmy się dobrze z taką ciszą, jakbyśmy łączyły się tylko za pomocą naszych umysłów. Jednak to i tak nie trwało długo, ponieważ nie należymy do spokojnych osób, o nie. Elody mówiła nawet czasem, że nie ma diabła, tylko 3 diablice, wcielone w nasze nieziemsko atrakcyjne ciała, by skorzystać z naszych możliwości i pozdobywać paru fajnych gości. Megan była nieco cichszą osobą od naszej dwójki, wolne wieczory lubi spędzać czytając książkę, lub oglądając filmy, nie wyrywała się pierwsza do odpowiedzi w szkole, by ponabijać się z bezradności nauczycieli, jednak nam bardzo przy tym kibicowała. Elody zaś słynęła z tego, że jest szczera do bólu, ale mówi ci prawdę w taki sposób, że mimo tego i tak ją kochasz. Poznałyśmy się mojego pierwszego dnia w tej szkole, kiedy to weszłam do szkolnej stołówki, a ona podeszła do mnie z kartką i długopisem, mówiąc podekscytowanym głosem: "-O MÓJ BOŻE! Wyglądasz jak mieszanka Jennifer Grey ze Scarlett Johansson". Oczywiście potem żądając ode mnie autografu. Od tamtego momentu, jesteśmy nierozłączne. Dopiero w 10 klasie doszła do nas Megan, która nie od razu spodobała się mojej długoletniej przyjaciółce. Była nieco cichsza od nas i nie wyróżniała się aż tak bardzo, ale właśnie dzięki temu ją zauważyłam. Od długiego czasu wzbudzałyśmy respekt wśród uczniów, a nawet nauczycieli. Większość non stop lizało nam dupy, co czasami niesamowicie nas irytowało, ale bywały też takie dni, kiedy bardzo nam to odpowiadało. Jednak nie zawsze było tak, jak wtedy. Doskonale wiem, jak to jest być tą, na której wszyscy wieszają koty, zwalają winę i oskarżają o byle gówna, by tylko pokazać swoją wyższość i jednocześnie wyżyć się na najsłabszym. Dużo mnie kosztowało, by zatrzeć wspomnienia z przeszłości i zacząć od nowa, więc jeśli tylko ktoś spróbował odebrać mi to, co miałam, nie zawahałam się niczego. Nie jestem suką, uwierzcie mi. Ale życie zmusiło mnie do wielu poświęceń, a utrzymanie mojego statusu, jest warte naprawdę dużo.
Z zamyśleń wyrwała mnie wrzeszcząca Elody, karmiona przez Megan jogurtem. Miała całą twarz w białej mazi, wołając pod nosem, że Megan spuściła się jej na twarz.
-Jakie wy jesteście ograniczone, przysięgam - westchnęłam, rozbawiona kręcąc głową, na co one zaczęły obrzucać mnie surówką, dołączoną do zestawu z tym brązowym czymś, zwanym gulaszem, który kucharka tak bardzo chciała mi dzisiaj wcisnąć. Z nimi nigdy nie było nudy, one już dbały o to doskonale. Słysząc głos Pani Reynolds - która pilnowała porządku na całym terenie szkoły, uważając to za swoją misję życiową, a uczenie nas historii stawiała dopiero na drugim miejscu - zerwałyśmy się ze swoich miejsc, po czym nie oglądając się za siebie, uciekłyśmy na boisko. Wolałam nawet nie zastanawiać się nad tym, co by się stało, gdybyśmy zostały przyłapane. Podobno jeśli raz zostanie się złapanym przez Panią Reynolds, ma się traumę do końca życia, a ja jednak zamierzałam cieszyć się życiem. Usiadłyśmy zadyszane na boisku, na przyjemnie chłodnym od cienia, miejscem pod naszym ulubionym drzewem, gdzie zawsze wychodziło się na długich przerwach i pilnowało, by nikt nie przyłapał Elody z papierosem. Niemal od razu z naszych ust uciekło pare cichych chichotów i parsknięć. Patrzyłam na swoje towarzyszki, jak starają się złapać oddech, ale przez to, że im to nie wychodziło, nasze śmiechy wzrosły w siłę. Z transu wyrwało mnie dopiero huczenie w głowie, co spowodowało uderzenie piłki o moją czaszkę. Jęknęłam cicho z dziwnego i nieprzyjemnego uczucia. Skrzywiłam się, gdy zauważyłam z daleka grupkę chłopaków, którzy patrzyli się na moją reakcję. Założę się, że to musiał być jeden z nich, pewnie ten, który perfidnie się na mnie gapił i głupkowato uśmiechał. Zanim zdążyłam cokolwiek zareagować, przejechałam go dokładnie wzrokiem. Był wysoki a jego włosy w odcieniu ciemnego blondu opadały mu niesfornie na czoło, których pojedyncze pasma przyklejały się od potu do jego skóry. Jego ciało, zabijcie mnie, ale było boskie. Gdybym jeszcze dłużej się na niego pogapiła, to na pewno z miejsca darowałabym mu to, co przed chwilą zaszło. Nie lubiłam gdy chłopak zbytnio mi się podobał. Serce szybko kołacze, dłonie zaczynają się pocić, a to cholernie nie komfortowe. Po za tym nie mam w planach się zakochiwać, nie ma mowy. Wstałam z chłodnego podłoża, ignorując lekkie zawroty głowy i z piłką w ręku, ruszyłam w kierunku nieznajomego, którego również przyłapałam na spojrzeniach w moją stronę. Szłam do niego pewnym krokiem, ale za każdym spotkaniem jego oczu z moimi, czułam jak uginają mi się kolana. Nie mogłam okazać swojej słabości, Stella Reaspound nigdy nie wymięka na widok chłopaków, w dodatku tak chamskich i pewnych siebie. W połowie drogi rzuciłam piłką w jego stronę, którą on od razu ujął w swoje długie i zgrabne palce. Stanęłam przed nim tak blisko, że czubki naszych butów się ze sobą stykały. Patrzyłam na niego wyczekująco, ale on jedynie ukazał rząd swoich zębów w szerokim uśmiechu.
-To było bardzo dobre podanie, myślałaś może, by dołączyć do jakiejś drużyny? - spytał unosząc prawą brew i udając jakby nic się nie stało. Rozwarłam lekko usta, będąc w szoku jak można być tak bezczelnym, jednak niemal od razu je zamknęłam, cofając lekko głowę w tył.
-Czekam na zwykłe przepraszam - warknęłam, jednak w moim wydaniu brzmiało i wyglądało to śmiesznie. Byłam drobną, szczupłą dziewczyną, z długimi blond włosami, o cielęcych oczkach.
Zamrugałam parę razy, splatając swoje ramiona na piersiach, słysząc śmiech ze strony chłopaka.
-Nie złość się tak, chociaż muszę przyznać, że jest to bardzo urocze. - mruknął, przybliżając swoją dłoń do mojego zarumienionego policzka, ale ja szybko zareagowałam i w odpowiednim momencie zaprzestałam jego ruchowi. Wiedziałam, że w jego oczach wyglądam jak przesłodzona nastolatka, mająca wszystko na chociażby jedno skinienie małym palcem, pokazująca różki przy każdej okazji. Cóż, cholernie się mylił. Nikt nie miał bladego pojęcia, kim tak naprawdę jestem.
-A żebyś wiedział, że akurat piłka nożna to mój konik - mruknęłam, mrużąc lekko powieki, po czym wyrywając mu piłkę z dłoni, ustawiłam ją przed swoją stopą. Ustawiłam się pod odpowiednim kontem i używając jak najwięcej siły, kopnęłam w jedną ze ścian materiału tak, że przeleciała ona nad ogrodzeniem boiska, aż do parkingu dla nauczycieli, do którego było przynajmniej 600 metrów. Szatyn otworzył szerzej oczy, przyglądając się moim poczynaniom w milczeniu. Na pewno nie tego się spodziewał, w końcu byłam tylko "drobną, szczupłą blondynką". Moje usta uformowały się w kształt dumnego uśmieszku.
-Miłego spacerku - puściłam mu oczko i odeszłam spod jego zasięgu wzroku jak najszybciej, chcąc przestać myśleć o jego pięknych oczach, które niesamowicie wyprowadziły mnie z równowagi. Usiadłam na betonie koło dziewczyn, nawet nie fatygując się, by spojrzeć w stronę nieznajomego. Odkasłałam, czując dym papierosowy, uderzający o moją twarz.
-Ja bym mu zajebała - mruknęła El, zaciągając się mocno chesterfieldem. Odgarnęłam obłok sprzed mojego nosa, po czym przeciągle westchnęłam, bawiąc się kamykami na asfalcie. Usłyszałyśmy ciężkie kroki, zmierzające w naszym kierunku. Zaaferowany brunet, usiadł niemalże na mnie, dysząc ciężko. Spojrzał na mnie, by po chwili zacząć się śmiać, kręcąc przy tym z niedowierzaniem swoją lekko nieproporcjonalną głową.
-Coś ty zrobiła temu biednemu chłopakowi z przeciwnej drużyny? - Scott wydukał między głębokimi oddechami. Zmarszczyłam brwi, nie do końca wiedząc, o co mu chodziło. Przeciwna drużyna... ah, czyli musiałam wpieprzyć się w sam środek meczu, pięknie. Widząc moje zmieszanie, mój kolega pokazał na tą samą grupkę chłopaków, na którą zwróciłam uwagę wcześniej, jednak brakowało mi w niej jednej osoby. Zauważyłam go stojącego przed Panią Reynolds, która na pewno nie oszczędzała się w słowach w jego kierunku. Widząc jej groźny wyraz twarzy, w pewnych momentach było mi go nawet szkoda... między urywkami mojego niepohamowanego śmiechu.
-Jestem pod wrażeniem twojej odwagi Reaspound, serio. Takie małe dziewczynki jak ty, Justin zjada na raz na śniadanie - mruknął mój przyjaciel, formując usta w cienką linie, jakby zwiastował dla mnie zły los. Wywróciłam oczami, uznając, że żartuję, ale gdybym tylko wiedziała, co naprawdę miał na myśli, uciekałabym najdalej, jak tylko by się dało.

Mamy rozdział pierwszy! Chciałabym byście skomentowali ten rozdział, ponieważ chciałabym wiedzieć, co myślicie o opowiadaniu. Ten rozdział wydaje mi się trochę nudny, ale uwierzcie mi, mam już cały zarys fabuły w głowie i niedługo mam nadzieję, że się wciągniecie. Jest jeszcze kwestia rozdziałów. Zastanawiam się nad publikacjami w poniedziałek lub w niedziele - co też zostawiam waszej decyzji. Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czekali na niego dzielnie, od kiedy dowiedzieli się, że mam w planach zacząć pisać to ff.
Piszcie na twitterze z tym hashtagiem #LBFF. 

Followers